wtorek, 12 maja 2015

Przeprowadzka

Drodzy czytelnicy!

Wraz z wiosną przyszedł czas na porządki.
Od teraz zapraszam Was na moją główną stronę:

www.agnieszkawrobel.pl

gdzie przeniosłam bloga i gdzie będę go kontynuować.

Do zobaczenia!

sobota, 2 maja 2015

Własny czas na zmiany

www.agnieszkawrobel.pl

- Na pomoście siedzi pięć mew. Jedna z nich postanawia odlecieć. Ile mew pozostaje?
- Jak to...? Cztery.
- Źle - pokręcił głową Jones. - Jest ich wciąż pięć. Decyzja o odlocie i faktyczne poderwanie się do lotu to dwie różne sprawy. (...) Tak samo nie ma różnicy między kimś, kto chce dokonać zmiany, a kimś, kto w ogóle nie zaprząta sobie tym tematem głowy.
(Andy Andrews)

Czas majówki. Czas rozmów i snucia planów. Mamy okazję zatrzymać się w pędzie i przypomnieć sobie o marzeniach i jeszcze niezrealizowanych zamierzeniach. Mamy szansę porozmawiać o tym z przyjaciółmi, rodziną i dzięki tym rozmowom nabrać wiatru w żagle, poczuć ponownie ekscytację na myśl o podróżach, przedsięwzięciach albo jedynie (aż) ćwiczeniu się w nowych umiejętnościach czy zachowaniach.
Po 2 maja przychodzi - 3. Po 3 maja - 4, poniedziałek, zwykły dzień, typowy, z poranną pobudką, zabieganiem, pracą, gotowaniem obiadu, wieczornym zmęczeniem. Czujemy, że nie uda nam się włączyć w codzienność tych ekscytujących marzeń, odłożymy je na później, pomimo planów i mocnych postanowień. Szkoda...

Nie zgadzam się z tym, że nie ma różnicy między kimś kto podejmuje decyzję o zmianie a kimś, kto w ogóle o zmianie nie myśli. Właśnie nasze decyzje przybliżają nas do działania. Nawet wtedy, gdy zaliczamy wpadkę, gdy zapominamy o rozpoczęciu działania, gdy odkładamy je na później. Ufam, że w naszych głowach, w naszych sercach decyzje, plany przygotowują nas na to, by zmiany mogły się zamanifestować w rzeczywistości. Czasem zabiera nam to więcej czasu, czasem mniej. Ale bądźmy dla siebie dobrzy. Wsłuchajmy się w siebie. Nie poganiajmy, bo ktoś od nas czegoś oczekuje.
Znajdźmy własny czas na zmiany.

Tylko - nie zapominajmy o tym, co dla nas ważne, o tym, co sprawia, że mamy motyle w brzuchu, o tym, co powoduje, że bez końca, ożywieni możemy prowadzić rozmowy.
I sprawdzajmy co jakiś czas, czy to już ten właściwy moment, by zrobić choć jeden najmniejszy krok. Jeśli tak, to działajmy, zróbmy go - może jeszcze przed następną majówką :)

Powodzenia!

sobota, 11 kwietnia 2015

Karpie i szczupaki

www.agnieszkawrobel.pl

Zasłyszane:

Karpie uwielbiają przebywać w stawach. Zwłaszcza takich, w których nie ma innych drapieżników. Wtedy mogą bez przeszkód wylegiwać się apatycznie na dnie i obrastać w tłuszczyk. Nie ma potrzeby aktywności, bo nie ma zagrożenia.

Ale wystarczy do stawu wpuścić szczupaka!

Wytwarza on taką presję otoczenia, że ryby poruszają się szybciej, ale także szybciej rosną i się rozwijają. To im służy. Nie gnuśnieją. Są w ciągłej gotowości do działania.

Ludzie mają bardzo podobnie.



wtorek, 17 marca 2015

Nie odpływaj w przeciwnym kierunku

www.agnieszkawrobel.pl

Taka sytuacja: uratowałeś się właśnie z tonącego statku, jesteś już bezpieczny w szalupie. Kilka metrów od siebie widzisz innego rozbitka rozpaczliwie rozglądającego się za czymkolwiek, czego mógłby się złapać. Brzegu nie widać. Oglądasz się za siebie i widzisz, że szalupa jest świetnie zaopatrzona - prowiantu wystarczyłoby na kilka dni, masz wodę, ciepłe koce. Co robisz - podpływasz do nieznajomego i ratujesz go czy odpływasz w przeciwnym kierunku?

Większość z nas deklaruje, że kieruje łódź w stronę rozbitka.

To zapytam inaczej:

Taka sytuacja: idziesz ulicą, najedzony, w plecaku butelka z wodą, masz kurtkę i ciepłe buty. Podchodzi bezdomny i prosi o kawałek chleba. Co robisz - wyciągasz dłoń z pomocą czy odpływasz w przeciwnym kierunku?

Już słyszę: ale to zupełnie inna sytuacja, tam chodziło o ratowanie życia, to było ekstremum. A skąd wiesz, że tu nie chodzi o ratowanie życia?

Jeszcze inna sytuacja: jesteś w biurze, masz już pozycję w pracy, inni cenią cię za twoją wiedzę i umiejętności. Niedawno zatrudniono do twojego działu młodego, ambitnego mężczyznę, który jednak ma jeszcze kilka luk w kompetencjach. Przyszedł, abyś podzielił się z nim swoją wiedzą. Co robisz - mówisz i pokazujesz mu to, co wiesz i na czym się znasz czy odpływasz w przeciwnym kierunku?

I przykład globalny: mieszkamy w Europie, bogatej, zasobnej Europie. Co jakiś czas pojawiają się w mediach informacje o biednych mieszkańcach Afryki, Azji, o głodnych dzieciach i miejscach gdzie ludzie umierają z pragnienia. Co robisz - angażujesz się w choć minimalny sposób czy odpływasz w przeciwnym kierunku?


Jesteśmy zasobni. Mamy więcej niż potrzebujemy. Nie tylko pieniędzy, ale uwagi, serca, czasu. To nasz wybór na co spożytkujemy to, co mamy.

Powodzenia!


piątek, 6 marca 2015

Z wektorem na plus

www.agnieszkawrobel.pl

Przeczytałam dzisiaj w "Pani" bardzo ciekawy wywiad Małgorzaty Domagalik z księdzem Kaczkowskim. Polecam w całości. Mnie zatrzymał jeden fragment:

(...) często ludzie mówią: jestem w porządku, nikogo nie okradłem, nikogo nie zabiłem, innych szanuję. I to jest przyzwoitość. We współczesnych czasach przyzwoitym być niełatwo. A Jezus w Ewangelii mówi do apostołów bardzo ważne słowa: "Słudzy nieużyteczni jesteście, wykonaliście wszystko, co należy wykonać." Patrząc z mojej perspektywy, zachowuję celibat z własnej woli, staram się być porządnym  księdzem, chodzę do moich umierających, staram się mówić sensowne kazania, bardziej łączyć niż dzielić. Ale to mój księżowski obowiązek, to tylko wychodzenie na zero. Ja bym apelował do siebie i innych, abyśmy my, którzy uważamy się za wierzących, zrobili sobie taką przyzwoitość z wektorem na plus. Co zrobiłem więcej? Bo przy całym szacunku to, że ta pani nie ukradła, nie zabiła... (...)

Mocne, choć proste słowa. I pytanie, które odbieram bardzo osobiście - co zrobiłam więcej? Co w moich dzisiejszych działaniach wykraczało poza zwykły obowiązek i przyzwoitość? Jakie słowo, gest, uczynek?

Hmmm... taka refleksja dla mnie i dla Ciebie. Na dziś. Na jutro. Na zawsze.

środa, 25 lutego 2015

Spokojnie, mam czas


No jakoś tak mamy w naturze, że czekać nie lubimy. Chcielibyśmy wszystko szybciej, najlepiej od razu. Dzieci marzą, by ich urodziny były już - dzisiaj, najpóźniej jutro, a zaraz potem wakacje, młodzi pracownicy, by awansować jeszcze w tym kwartale, handlowcy, by ludzie szybciej się decydowali i kupowali bez zbędnych ceregieli, rodzice by wreszcie usłyszeć pierwsze mamo, tato. Przebieramy nogami z niecierpliwości. A to tramwaj za wolno jedzie, a to w korku za długo stoimy. Spieszymy się, ponaglamy bliskich wokół (no jedz wreszcie... ile czasu można wiązać sznurówki... mój szef w ogóle nie podejmuje decyzji na czas...).

Jesteśmy specjalistami od pośpiechu.

Poza jednym wyjątkiem. 

Ten wyjątek dotyczy nas samych - a konkretnie zmian i działań, które zależą od nas. Bo przecież wiemy, że dobrze by było, abyśmy zmienili nasz sposób odżywiania, aktywności fizycznej, dbania o zdrowie i kondycję. Bo przecież marzymy (przynajmniej niektórzy z nas) o innej, lepszej pracy zgodnej z naszymi talentami i predyspozycjami. Bo przecież mamy świadomość, że to najwyższy czas, aby nauczyć się biegle języka. Bo przecież wiemy, jak kluczowe jest spędzanie czasu z dziećmi na czytaniu, spacerowaniu, bitwach na poduszki, graniu w gry planszowe, na budowaniu bliskości i zaufania. Bo przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że o małżeństwo i inne relacje rodzinne warto dbać, bo samo się nie zrobi. 

Tak, jesteśmy mądrzy, świadomi, wszystko to wiemy. Deklarujemy - tak, tak, chcemy tych zmian.

I nic.

Czekamy. O tak, tu mamy sporo czasu. Nie, nie przebieramy szybko nogami, aby zrealizować pierwszy krok.  Nie, nie, ostrożnie, żeby się nie połamać. 

I mija dzień za dniem, a my wciąż w tym samym miejscu, w tym samym tramwaju, w tym samym korku. Ponaglamy rzeczywistość. 

A może czas, by pospieszyć siebie? Zdecydować co dla mnie ważne, czego to ode mnie wymaga i zrobić pierwszy krok? A potem drugi? 

Powodzenia!


piątek, 30 stycznia 2015

Twoja walizka

www.agnieszkawrobel.pl

Kiedy na lotnisku albo w pociągu znajdziemy czyjąś walizkę i otworzymy ją, z łatwością domyślimy się, dokąd wybierał się roztargniony podróżny.

Gdy jedziemy na narty w góry - zabieramy kurtkę narciarską, spodnie nieprzemakalne, grube rękawice i gogle. Gdy na dwa dni w delegację - pakujemy marynarkę i służbowe buty. Gdy z dziećmi nad morze - klapki, krem do opalania i kostiumy. Gdybyśmy zapomnieli jaki mamy cel podróży - wystarczy zajrzeć do walizki i w mig sobie przypomnimy :)

Cel w życiu ma każdy z nas. Jestem głęboko przekonana, że jesteśmy na ziemi w konkretnej sprawie, z konkretnym powołaniem czy misją życiową, jak mawiają niektórzy. Tylko często trudno nam ją odkryć. Pytamy sami siebie: ale właściwie co ja mam w tym życiu robić? do czego jestem stworzony?

Niektórzy mówią: możesz być, kim zechcesz. No... nie. Ja na pewno nie zostanę pianistką. Malarką też nie. Ale mam inne talenty. Dobra wiadomość jest taka, że każdy ma jakieś talenty. Jesteśmy niepowtarzalni i dlatego tak cenni. Możemy próbować robić coś wbrew naszym naturalnym predyspozycjom, możemy iść za podszeptami życzliwych nam osób typu zostań prawnikiem albo jeszcze lepiej lekarzem, ale to my musimy zerknąć do naszej walizki i zobaczyć do jakiej podróży jesteśmy najlepiej wyposażeni. Tak często spotykam menedżerów, którzy mówią Aga, gdy byłem specjalistą czułem się tak dobrze w mojej pracy, lubiłem do niej przychodzić, a dzisiaj... 
Lubię słynną metaforę Covey'a - możesz wspinać się po szczeblach kariery jak po szczeblach drabiny - sprawdź tylko, czy drabina jest przystawiona do odpowiedniej ściany.

Zatem - zerknij do swojej walizki, obejrzyj swoje mocne strony, to, co jest w Tobie wyjątkowego, a jak już to odkryjesz - sprawdź jak w naturalny sposób możesz tego użyć. Czasem nie będzie to związane z twoją pracą zawodową, ale NIE ZAPRZEPAŚĆ TALENTU, bo świat będzie wtedy uboższy. Pomyśl, gdzie możesz wykorzystać to wszystko, co w Tobie najlepsze.

Powodzenia!



piątek, 16 stycznia 2015

Więcej!

www.agnieszkawrobel.pl

Znacie tę historię?

Pewien biznesmen biegnąc ze spotkania na spotkanie chciał kupić "na szybko" hot doga w pobliskiej budce. Niestety - choć było dopiero południe - sprzedawca właśnie zamykał.
- Czy coś się stało? - zapytał biznesmen.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedział sprzedawca i uśmiechnął się - zamykam, bo idę do domu, do żony, chcę usiąść razem z nią na werandzie i napić się herbaty.
- Ale... tak w środku dnia? - nie mógł zrozumieć biznesmen - przecież możesz jeszcze sporo dzisiaj zarobić!
- O, ja już dzisiaj wystarczająco zarobiłem.
- Wystarczająco??? To absurdalne, przecież możesz zarobić więcej.
- Ale po co? - zapytał sprzedawca.
- Bo jak zarobisz więcej, to będziesz bogatszy. A jak będziesz bogatszy to będziesz mógł otworzyć więcej budek z hot dogami. I wtedy będziesz jeszcze bogatszy. A jak będziesz już wystarczająco bogaty i zmęczysz się handlowaniem, to sprzedasz wszystko, przestaniesz pracować, będziesz mógł zostać w domu, z żoną i pić z nią razem na werandzie herbatę.
- No właśnie - odpowiedział sprzedawca - mogę to wszystko osiągnąć już dzisiaj.

Żyjemy w czasach owładniętych obsesją posiadania i mnożenia dóbr.

Konsumpcyjna kultura sączy nam do ucha "więcej, no, więcej, przecież musisz to mieć, na pewno się przyda..." Gromadzimy rzeczy (upychane później po szafach i pawlaczach), kupujemy za dużo jedzenia (które potem ląduje w koszu), gadżetów elektronicznych (laptop nie wystarczy, musi być jeszcze tablet, najlepiej dla każdego członka rodziny osobny), zabawek dla dzieci (które obejrzane dwa razy trafiają do pudła) itd. Gromadzimy też wirtualnych przyjaciół na portalach społecznościowych. Kolekcjonujemy "like" przy postach. Odhaczamy imprezy kulturalne, sportowe i inne.

I nadal czujemy nienasycenie.  Jak powiedział Rockefeller "człowiek, aby był szczęśliwy, zawsze potrzebuje... troszeczkę więcej".

Umyka nam odpowiedź na pytanie "po co?", "czy rzeczywiście jest to dla mnie ważne?", "czy rzeczywiście jest mi to potrzebne?"

Tracimy z oczu to, co mamy, za co już dziś możemy być wdzięczni i z czego z radością możemy korzystać. Jak mówi japońskie przysłowie: "nawet jeśli śpisz w komnacie z tysiącem materacy, możesz spać tylko na jednym z nich".

Przecież tylko dlatego, że coś pojawia się w polu naszej świadomości nie oznacza, że musimy to mieć. Spróbujmy tak przez tydzień - zastanówmy się za każdym razem kiedy będziemy chcieli coś DODAĆ do naszego życia - rzecz, znajomość, doświadczenie. Czy tego chcemy? Czy potrzebujemy? Czy to nasze wewnętrzne pragnienie czy zwykła zachcianka? I ŚWIADOMIE ZDECYDUJMY. Bo nie chodzi oczywiście o to, by pozbawiać się wszystkiego, ale by świadomie wybierać między tym, co realnie buduje nasze życie i relacje, a co jedynie je zapełnia.

Powodzenia!

sobota, 3 stycznia 2015

Na szczyt

www.agnieszkawrobel.pl

Cięęęęężżżżżżkooooo
Oj, cięęęęęężżżżżżkoooooo

Niby lubimy postanowienia noworoczne - zrobimy to, zaprzestaniemy tamtego, zaczniemy się zdrowo odżywiać, będziemy regularnie ćwiczyć, wyrwiemy się z nikotynowego nałogu - to podobno te najpopularniejsze.

Co roku powtarzane. Co roku porzucane - jak mówią statystyki - najpóźniej po 3 tygodniach.

Czasem dorzucamy te bardziej ambitne - zamierzamy lepiej porozumiewać się z dziećmi/mężami/żonami, nie będzie nas wyprowadzała z równowagi pani w sklepie ani polityk w TV, a dla współpracowników będziemy uprzejmi i wyrozumiali. Aha, i jeszcze w pracy będziemy bardziej kreatywni.

Piękne myśli. Piękne postanowienia.

Szkoda, że nie do spełnienia.

Bo, aby się zrealizowały to musimy je przeformułować:

- tak, aby wskazywały na to co będziemy robić, a nie to czego robić nie będziemy (będę jeść pieczywo razowe, zamiast papierosa sięgać po marchewkę) - czyli dbamy o język pozytywów

- tak, aby pokazywały regularność i mierzalność naszych działań (będę biegać we wtorki i piątki, po 30 minut)

- i - co najważniejsze - tak, aby pokazywały konkretne zachowania (kiedy dziecko zrobi awanturę w sklepie pochylę się, nawiążę kontakt wzrokowy i spokojnym głosem powiem...; a kiedy poczuję, że narasta we mnie złość gdy widzę polityka X to przełączę kanał; a gdy współpracownik wejdzie z miną cierpiętnika do pokoju to albo wprost powiem jak reaguję na jego zachowanie albo z troską zapytam co się stało - zamiast gryźć się z tym w sobie; a w pracy popracuję nad dwoma nowymi rozwiązaniami i je zaproponuję szefowi).

Ważne, aby nasze postanowienia były osadzone w realiach i były nasze własne, a nie jedynie spełniały oczekiwania innych.
Możemy je podzielić na kawałki, jak mówią - słonia najlepiej się je po trochu, nie w całości.

I bądźmy dla siebie wyrozumiali. Możemy mieć słabszy dzień. Może nam nie wyjść. Potraktujmy siebie wtedy tak, jak najlepszego przyjaciela - z wyrozumiałością wysłuchajmy samych siebie i zmotywujmy do dalszych działań. Realizacja postanowień wymaga konsekwencji i determinacji, czasem wsparcia innych - ale jeśli nam się noga powinie -

bądźmy dla samych siebie dobrzy.


Tylko nie narzekajmy. W końcu - to nasze postanowienia, nasz szczyt. A potem - nasza satysfakcja.