piątek, 30 stycznia 2015

Twoja walizka

www.agnieszkawrobel.pl

Kiedy na lotnisku albo w pociągu znajdziemy czyjąś walizkę i otworzymy ją, z łatwością domyślimy się, dokąd wybierał się roztargniony podróżny.

Gdy jedziemy na narty w góry - zabieramy kurtkę narciarską, spodnie nieprzemakalne, grube rękawice i gogle. Gdy na dwa dni w delegację - pakujemy marynarkę i służbowe buty. Gdy z dziećmi nad morze - klapki, krem do opalania i kostiumy. Gdybyśmy zapomnieli jaki mamy cel podróży - wystarczy zajrzeć do walizki i w mig sobie przypomnimy :)

Cel w życiu ma każdy z nas. Jestem głęboko przekonana, że jesteśmy na ziemi w konkretnej sprawie, z konkretnym powołaniem czy misją życiową, jak mawiają niektórzy. Tylko często trudno nam ją odkryć. Pytamy sami siebie: ale właściwie co ja mam w tym życiu robić? do czego jestem stworzony?

Niektórzy mówią: możesz być, kim zechcesz. No... nie. Ja na pewno nie zostanę pianistką. Malarką też nie. Ale mam inne talenty. Dobra wiadomość jest taka, że każdy ma jakieś talenty. Jesteśmy niepowtarzalni i dlatego tak cenni. Możemy próbować robić coś wbrew naszym naturalnym predyspozycjom, możemy iść za podszeptami życzliwych nam osób typu zostań prawnikiem albo jeszcze lepiej lekarzem, ale to my musimy zerknąć do naszej walizki i zobaczyć do jakiej podróży jesteśmy najlepiej wyposażeni. Tak często spotykam menedżerów, którzy mówią Aga, gdy byłem specjalistą czułem się tak dobrze w mojej pracy, lubiłem do niej przychodzić, a dzisiaj... 
Lubię słynną metaforę Covey'a - możesz wspinać się po szczeblach kariery jak po szczeblach drabiny - sprawdź tylko, czy drabina jest przystawiona do odpowiedniej ściany.

Zatem - zerknij do swojej walizki, obejrzyj swoje mocne strony, to, co jest w Tobie wyjątkowego, a jak już to odkryjesz - sprawdź jak w naturalny sposób możesz tego użyć. Czasem nie będzie to związane z twoją pracą zawodową, ale NIE ZAPRZEPAŚĆ TALENTU, bo świat będzie wtedy uboższy. Pomyśl, gdzie możesz wykorzystać to wszystko, co w Tobie najlepsze.

Powodzenia!



piątek, 16 stycznia 2015

Więcej!

www.agnieszkawrobel.pl

Znacie tę historię?

Pewien biznesmen biegnąc ze spotkania na spotkanie chciał kupić "na szybko" hot doga w pobliskiej budce. Niestety - choć było dopiero południe - sprzedawca właśnie zamykał.
- Czy coś się stało? - zapytał biznesmen.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedział sprzedawca i uśmiechnął się - zamykam, bo idę do domu, do żony, chcę usiąść razem z nią na werandzie i napić się herbaty.
- Ale... tak w środku dnia? - nie mógł zrozumieć biznesmen - przecież możesz jeszcze sporo dzisiaj zarobić!
- O, ja już dzisiaj wystarczająco zarobiłem.
- Wystarczająco??? To absurdalne, przecież możesz zarobić więcej.
- Ale po co? - zapytał sprzedawca.
- Bo jak zarobisz więcej, to będziesz bogatszy. A jak będziesz bogatszy to będziesz mógł otworzyć więcej budek z hot dogami. I wtedy będziesz jeszcze bogatszy. A jak będziesz już wystarczająco bogaty i zmęczysz się handlowaniem, to sprzedasz wszystko, przestaniesz pracować, będziesz mógł zostać w domu, z żoną i pić z nią razem na werandzie herbatę.
- No właśnie - odpowiedział sprzedawca - mogę to wszystko osiągnąć już dzisiaj.

Żyjemy w czasach owładniętych obsesją posiadania i mnożenia dóbr.

Konsumpcyjna kultura sączy nam do ucha "więcej, no, więcej, przecież musisz to mieć, na pewno się przyda..." Gromadzimy rzeczy (upychane później po szafach i pawlaczach), kupujemy za dużo jedzenia (które potem ląduje w koszu), gadżetów elektronicznych (laptop nie wystarczy, musi być jeszcze tablet, najlepiej dla każdego członka rodziny osobny), zabawek dla dzieci (które obejrzane dwa razy trafiają do pudła) itd. Gromadzimy też wirtualnych przyjaciół na portalach społecznościowych. Kolekcjonujemy "like" przy postach. Odhaczamy imprezy kulturalne, sportowe i inne.

I nadal czujemy nienasycenie.  Jak powiedział Rockefeller "człowiek, aby był szczęśliwy, zawsze potrzebuje... troszeczkę więcej".

Umyka nam odpowiedź na pytanie "po co?", "czy rzeczywiście jest to dla mnie ważne?", "czy rzeczywiście jest mi to potrzebne?"

Tracimy z oczu to, co mamy, za co już dziś możemy być wdzięczni i z czego z radością możemy korzystać. Jak mówi japońskie przysłowie: "nawet jeśli śpisz w komnacie z tysiącem materacy, możesz spać tylko na jednym z nich".

Przecież tylko dlatego, że coś pojawia się w polu naszej świadomości nie oznacza, że musimy to mieć. Spróbujmy tak przez tydzień - zastanówmy się za każdym razem kiedy będziemy chcieli coś DODAĆ do naszego życia - rzecz, znajomość, doświadczenie. Czy tego chcemy? Czy potrzebujemy? Czy to nasze wewnętrzne pragnienie czy zwykła zachcianka? I ŚWIADOMIE ZDECYDUJMY. Bo nie chodzi oczywiście o to, by pozbawiać się wszystkiego, ale by świadomie wybierać między tym, co realnie buduje nasze życie i relacje, a co jedynie je zapełnia.

Powodzenia!

sobota, 3 stycznia 2015

Na szczyt

www.agnieszkawrobel.pl

Cięęęęężżżżżżkooooo
Oj, cięęęęęężżżżżżkoooooo

Niby lubimy postanowienia noworoczne - zrobimy to, zaprzestaniemy tamtego, zaczniemy się zdrowo odżywiać, będziemy regularnie ćwiczyć, wyrwiemy się z nikotynowego nałogu - to podobno te najpopularniejsze.

Co roku powtarzane. Co roku porzucane - jak mówią statystyki - najpóźniej po 3 tygodniach.

Czasem dorzucamy te bardziej ambitne - zamierzamy lepiej porozumiewać się z dziećmi/mężami/żonami, nie będzie nas wyprowadzała z równowagi pani w sklepie ani polityk w TV, a dla współpracowników będziemy uprzejmi i wyrozumiali. Aha, i jeszcze w pracy będziemy bardziej kreatywni.

Piękne myśli. Piękne postanowienia.

Szkoda, że nie do spełnienia.

Bo, aby się zrealizowały to musimy je przeformułować:

- tak, aby wskazywały na to co będziemy robić, a nie to czego robić nie będziemy (będę jeść pieczywo razowe, zamiast papierosa sięgać po marchewkę) - czyli dbamy o język pozytywów

- tak, aby pokazywały regularność i mierzalność naszych działań (będę biegać we wtorki i piątki, po 30 minut)

- i - co najważniejsze - tak, aby pokazywały konkretne zachowania (kiedy dziecko zrobi awanturę w sklepie pochylę się, nawiążę kontakt wzrokowy i spokojnym głosem powiem...; a kiedy poczuję, że narasta we mnie złość gdy widzę polityka X to przełączę kanał; a gdy współpracownik wejdzie z miną cierpiętnika do pokoju to albo wprost powiem jak reaguję na jego zachowanie albo z troską zapytam co się stało - zamiast gryźć się z tym w sobie; a w pracy popracuję nad dwoma nowymi rozwiązaniami i je zaproponuję szefowi).

Ważne, aby nasze postanowienia były osadzone w realiach i były nasze własne, a nie jedynie spełniały oczekiwania innych.
Możemy je podzielić na kawałki, jak mówią - słonia najlepiej się je po trochu, nie w całości.

I bądźmy dla siebie wyrozumiali. Możemy mieć słabszy dzień. Może nam nie wyjść. Potraktujmy siebie wtedy tak, jak najlepszego przyjaciela - z wyrozumiałością wysłuchajmy samych siebie i zmotywujmy do dalszych działań. Realizacja postanowień wymaga konsekwencji i determinacji, czasem wsparcia innych - ale jeśli nam się noga powinie -

bądźmy dla samych siebie dobrzy.


Tylko nie narzekajmy. W końcu - to nasze postanowienia, nasz szczyt. A potem - nasza satysfakcja.